wtorek, 3 listopada 2015

Strach egzystencjalny

Życie nasze powszednie, czytając nagłówki gazet i portali można wręcz rzec iż ktoś "nas wysłuchał" (...)Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj...(...), co dostajemy? pęd, igrzyska dla biedoty (loteria paragonowa, wyczyny "gwiazd" na ekranie oraz codzienna szopka z wiejskiej), długi i galopujący konsumpcjonizm...

Więc jak wygląda to życie nasze powszednie?? wbrew pozorom u "bogatego" i "biednego" wygląda ono dość podobnie

"Wstaję rano, włączam moje japońskie radio, zakładam amerykańskie spodnie, wietnamski podkoszulek i chińskie tenisówki..." tak, bogaty zakłada to samo tylko z lepsza metką, może nie wszystko zrobiły chińskie rączki... Ale po ubraniu się wędruje do pracy w której męczy się aby zarobić na jedzenie, codzienne dojazdy do pracy, rachunki. A cóż się stanie gdy na te rachunki nie zarobi? bądź firma nie zapłaci? No i tu zaczyna się stres, nieodłącznie powiązany ze strachem.Więc rozważmy sytuację rodziny 2+2 mają mieszkanie, samochód, każdy z telefonem na abonament (w końcu dziś jest dość tanio). Mieszkanie ładne, nowocześnie wyposażone lecz jest jeden problem, współwłaściciel w postaci banku, ponieważ mieszkanie jest w kredycie spłacanym prawie do emerytury. Samochód nie za stary, kupiony przy okazji kredytu na mieszkanie, dawano ponad 100% inwestycji więc kto się doliczy samochodu. Jak każdy szanujący się polak musi to być samochód minimum klasy C z dizlem. Problem w tym że samochód co roku kosztuje opłacenie ubezpieczenia (w jednej racie, bo najtaniej). Mimo że nowy to regularnie w samochodzie trzeba coś wymieniać, raz taniej, raz drożej. Ale jak się ma takie auto to i stać na remonty... Telefony wiadomo że najnowsze, podpisany cyrograf, jak cie nie stać, to i tak zapłacisz... nie w ten to w inny sposób więc... Oj tam oj tam czepiam się przecież to i tak nie koniec wyliczanki, ponieważ oprócz raty kredytu za dom trzeba drugie tyle wpłacić do spółdzielni a pewnie z połowę tego oddać tym co media dostarczają (woda, gaz ogrzewanie)... Tylko nasz "bogaty" ma dobrą pracę, może i trochę stresująca, lecz jest coś za coś, żona też nie może narzekać. Stać ich na spokojne życie mimo tych opłat. Tak jest do czasu, gdy zaczynają dochodzić z rynku negatywne informację o drożejącym franku, bo na taki kredyt było ich stać, energia drożeje, nowa opłata śmieciowa a do tego recesja w gospodarce. Firma zatrudniająca "bogatego" zaczyna redukować przywileje, wprowadza drobny outsourcing. Premii która była na wypad dwa razy w roku z kolegami na mazury na weekend już nie ma. Kołderka się kurczy. Żona zmienia pracę na mniej płatną bo jej firma przestawała płacić. kołderka się kurczy. Trzeba oszczędzać prąd i wodę bo to da się zrobić od ręki. Skończyły się weekendowe wypady w Polskę. Na szczęście są igrzyska dla biedoty, w sumie nie są takie złe...

Kończą się abonamenty na telefony, ale zamiast nowych drogich urządzeń, dzieciaki zostają przy tych co mają i może przechodzą na kartę, sam "bogaty" tez nie zmienia telefonu, ale abonament musi być, choć tego internetu aż tyle nie potrzebuje w końcu i tak nie wykorzystywał.

Kiepska sytuacja rynkowa powoduje że firma likwiduje fundusz socjalny, nie będzie dopłaty do wczasów dla dzieci pracowników, zostają ferie pod blokiem, w zamian może jakiś wypad weekendowy.

W pewnym momencie okazuje się ze nasz "bogaty" trochę częściej zagląda do barku z whisky, ale zaczyna je zastępować piwo lub wino.

W tej chwili nasz "bogaty" uświadamia sobie iż niezapłacenie jednej raty za abonament może spowodować nerwowość w banku i wymuszenie dokupienia ubezpieczenia, tak kolejny wzrost raty, dodatkowo już nie mamy takich przychodów jak poprzednio, a co gdy bank będzie chciał od nowa przeliczyć zdolność kredytową? Na szczęście nie jest tak źle, wiążemy koniec z końcem, może częściej się kłócimy ale jakoś jest. Zakupy częściej robimy w dyskontach, przecież jakość zbliżona a ile taniej. W pewnym momencie "bogaty" zauważa że zaczyna żyć trochę tak jak "biedny", tylko ma lepsza pracę bo za biurkiem, dom w kredycie i w miarę dobry samochód.

A jak wygląda życie "biednego"? Wstaje rano, jedzie do pracy autobusem lub samochodem za 5.000,00zł w holenderskim gazie, trochę pobiera oleju ale ogólnie jest ok. Wczoraj spłacił ostatnią ratę za 42 calowy telewizor kupiony na promocji w markecie, do tego raty 30x0% więc go stać. Jedzie do roboty w której się trochę narobi fizycznie, ale przynajmniej nie musi się martwić że coś spieprzy, w razie czego złapie szybko pracę w innej branży lub dorobi na boku. Za dwa dni wypłata i dobrze bo trzeba zapłacić za wynajem mieszkania... Tak spłacać kredyt "bardzo bogatemu" bo "biedny" kredytu nie dostanie, za mało zarabia, umowa zlecenie i takie tam inne wymówki.Telefon na kartę, może nie najnowszy bo w najtańszym abonamencie ciekawych promocji nie mają, weźmie sobie coś na 30 rat 0% w razie czego dadzą babci co ma emeryturę.

Zarówno "bogaty" jak i "biedny" żyją w stresie, przed nieopłaceniem czegoś, strachem ze jedna zaległość spowoduje wykluczenie z społeczeństwa, nie dadzą już kredytu, "biedny" sobie poradzi, jakoś przebieduje, ale "bogaty"? Jak by się znajomi dowiedzieli to było by źle.

Czym jest więc strach egzystencjalny ponieważ rozbudowała mi się kwestia? Jest to strach przed niespełnienie, czy niewywiązaniem się z wymagań, czy obowiązków które bzdurnie na siebie sami nakładamy celem poprawy swojego życia. Problem w tym ze często te obowiązki są przez nas sztucznie napompowane. Dziś kupując telefon z abonamentem przeważnie wychodzimy delikatnie na plus, lecz podpisany cyrograf zmusza nas o zapłacenia wszystkich rat. Jak będziemy żyli bez wody czy prądu? te jest też dobre pytanie ponieważ jesteśmy od tego uzależnieni. rosnące opłaty nam nie pomagają w codziennym życiu, lecz o to chodzi aby coraz mniej myśleć a coraz więcej pracować. Gdy się pracuje tylko na opłaty to jedyną rozrywką pozostają "igrzyska dla biedoty" czyli durne serialiki i programy typu "jak oni robią kupę".

Osobą bardziej zestresowaną, czyli bojąca się o swój los jest "bogaty" bo on jako korposzczur ma wiele więcej do stracenia, w końcu ciężko sprzedać auto i przesiąść się na autobus, lub korzystać z starego telefonu, nie wspominając o braku wyjazdu na wakacje czy innych przyjemnościach. Nasz "biedny" bohater, jest w na tyle kiepskiej sytuacji że mu aż tak wiele nie zależy. w końcu i tak ledwo wiąże koniec z końcem...

Zadaniem dodatkowym jest odnalezienie miejsca w całej opowieści, gdzie rodzi się stres egzystencjalny u "bogatego" osobnika? Może ten stres jest wiecznie ponieważ nasza maniera jest życie ponad stan? Jak zarabiamy X to wydajemy jak byśmy zarabiali X+50% bo nas stać a to na raty a to na coś innego a w efekcie bywa rożnie. Może stres jest zawsze, tylko ma inną formę i inny sposób odreagowania? W końcu jak ma biedny odreagować, jak nie oglądając TV, ostatnia rzecz na jaką go stać, a "bogaty" pójdzie do sauny, na masaż, wyjedzie na weekend.

Sami się wpędzamy w ten dziki stan. Prawda jest taka że taką mamy rzeczywistość i za wiele nie jesteśmy w stanie z tym zrobić niż więcej zarabiać, lub zrobić coś aby się uniezależnić...

Jak się Tobie podoba ten post udostępnij go innym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz